Najchętniej to śniadanie zjadłabym na skale położonej w malowniczym miejscu, na pięknej wyspie, w lekko wietrzny dzień, spoglądając na piękny widok zachodzącego słońca. Dzieląc się pysznym lecz prostym jedzeniem z moimi dobrymi przyjaciółmi.

Śniadanie zjadłabym na skale najbardziej wysuniętej na wschód nad urwiskiem, aby móc przywitać Słońce, gdy tylko wychyli się zza horyzontu. Siedząc na półce skalnej spoglądałabym na przestrzeń rozpościerającą się pode mną. Ogrom naturalnych cudów takich jak urwiska czy wschód największej gwiazdy przypominają mi jak małą istotą jest człowiek. Przy dobrej kawie i w dobrym towarzystwie przy pysznym śniadaniu byłaby to niezapomniana chwila. Chciałabym aby taka kiedyś nastąpiła i najlepiej, żeby trwała wiecznie.

najważniejsze, żeby ta skała była nad jakimś morzem albo oceanem... i niezbyt wysoko... żebym mogła na niej siedzieć i nogi moczyć w wodzie ;)

Zjadłabym śniadanie na skale w miejscowości Bar Harbor, z którego miałabym widok na urwisko i na ocean. Po przeczytanie cyklu 'Zamek Calhounów' Nory Roberts, w którym jest mowa o takiej skale, widzę ją oczami wyobraźni i wybrałabym właśnie to miejsce. Czułabym na twarzy delikatne podmuchy wiatry, a niżej widziałabym fale uderzające o urwisko. Nie mogłabym wybrać innego miejsca.

Wielki Kanion w Kolorado! Najlepiej w towarzystwie mojego ukochanego! Śniadanie marzeń, niezależnie od tego, czy byłby podany krab, czy suchary!