poniedziałek, 15 maja 2017

W rytmie passady

 
Jest coś, co łączy wszystkie kobiety. Niezależnie od wieku, nastroju czy doświadczenia życiowego. Nie znam żadnej, która z ręką na sercu powiedziałaby, że nie lubi musicali. Dirty dancing, Step up… aż chce się wyjść na parkiet! A więc tanecznym krokiem zapraszam was na recenzję W rytmie passady!

Tytuł: W rytmie passady
Autor: Anna Dąbrowska
Wydawnictwo: Zyska i s-ka

Życie bywa popaprane. Czasem zupełnie nie z naszej winy, wszystko rozpada się jak domek z kart. Choroba matki spada na Marcela jak grom z jasnego nieba. Rak trzustki to wyrok, ale chłopak nie chce się z nim pogodzić. Jest przekonany, że gdyby tylko miał więcej pieniędzy… I wtedy nadarza się okazja. Konkurs tańca, formuła wydaje się prosta, profesjonalista ma zatańczyć w parze z amatorką. Tylko gdzie znaleźć odpowiednią osobę? Ten problem tylko pozornie rozwiązuje się szybko i bezboleśnie. Na kursie zumby kolega Marcela wypatruje idealną partnerkę dla tancerza. Dziewczyna czuje muzykę całym ciałem, ale to ciało skrywa też bardzo zamkniętą duszę oraz sekret, który może zniszczyć wszystkie plany. Czy Marcelowi uda się pokonać lęki Julity i wygrać konkurs? A może są takie zawody, w którym już na starcie nie ma szans? Dajcie porwać się muzyce miłości!

W rytmie passady to książka, po której nie tak łatwo pozbierać myśli. Ma w sobie wszystko, co uwielbiają czytelniczki. Sekret z przeszłości, miłość, namiętność, wybuchowe charaktery i przeszkody pozornie nie do pokonania. A do tego rewelacyjny klimat rodem z filmu o muzycznych konkursach. Każdy, kto oglądał Dirty dancing, już wie, o czym mówię. I nie chodzi mi tutaj o kopię schematów czy fabuły. Co to, to nie! Historia zawarta w tej powieści jest zupełnie inna. Łączy je jednak taniec i potraktowanie go jako istotnego elementu, który nie tylko uprzyjemnia akcję, ale ją też napędza i tworzy wiele interesujących sytuacji. Bo czy może być coś bardziej romantycznego, niż dwa ciała, połączone rytmem muzyki, splecione w jednym takcie, chociaż oddzielne, to tak bardzo zależne? W powietrzu aż iskrzy od napięcia i tylko krok dzieli nas od erotyku.

Bo chociaż okazji do scen łóżkowych jest całkiem sporo, nie zapomnijmy, że po piętach wciąż depcze nam demon zwany przeszłością. Chociaż Julita od samego początku jest pod wrażeniem Marcela, wciąż nie wyswobodziła się z własnego koszmaru. Czemu się tak zachowuje? Co ją spotkało? Ta niewiadoma trzyma czytelnika w uczuciu rozkosznego napięcia. Bo niby domyśla się, o co może chodzić, ale chce to „usłyszeć” z ust bohaterki. I kiedy dochodzi do tego momentu, okazuje się… że zupełnie nie miał racji. Autorka nie posługuje się wyświechtanymi rozwiązaniami, ale przekornie kręci fabułą niczym wytrawna tancerka biodrami.

Nieszablonowe są nie tylko zwroty akcji, ale też podejście do pewnych tematów. Gdy zorientowałam się, że jednym z motywów będzie rak trzustki, zaczęłam pluć sobie w brodę. Miałam już nie czytać nic na ten temat. Do niektórych wspomnień i uczuć nie chce się wracać. Całe szczęście oszczędzono mi traumatycznych przeżyć. Nie znaczy to, ze autorka słodzi temat czy traktuje go po macoszemu. Powstrzymała się jednak od modnego ostatnio rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze czy analizowaniu wszystkich okropności związanych z nowotworem. I jestem jej za to ogromnie wdzięczna. Wzruszył mnie ten wątek, w moich oczach pojawiły się łzy, ale całe szczęście nie rozpadłam się na kawałki.

Przynajmniej nie z tego powodu. Zakończenie książki to niemałe wyzwanie dla czytelnika. Ja poczułam się zaskoczona, zmieszana, zachwycona i przejęta jednocześnie. Zupełnie nie tego się spodziewałam i sama nie wiem, jak określić to zdziwienie. Na pewno zakończenie zrobiło na mnie duże wrażenie i sprawiło, że książka na długo zostanie w mojej pamięci.

W rytmie passady
to historia wyjątkowa. Pełna zwrotów akcji, magii miłości i niezwykle silnych emocji. To opowieść, która was w sobie rozkocha i porwie w nieznane. Gwarantuję, że nie będziecie się mogli od niej oderwać do ostatniej strony. A nawet dłużej! Historie takie jak ta zostają z czytelnikiem na zawsze.
 
 

13 komentarzy:

  1. No to właśnie poznałaś ;) Serio nie znoszę musicali, są przesłodzone, sztuczne. Obejrzałam oczywiście dirty dancing, klasyk gatunku, nie był zły, ale żebym pokochała przez to filmy muzyczne, to nie mogę powiedzieć. I nie wiedziałam nawet sławnego La la land i jakoś mnie nie ciągnie. Ale "musicalowej" książki jeszcze nie czytałam.
    /Pozdrawiam,
    Szufladopółka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, to miło mi poznać :) Ja uwielbiam, dlatego to jest zdecydowanie mój klimat. "La la la" też nie widziałam, że zamierzam to zmienić.
      Dzięki za opinię, pozdrawiam :)

      Usuń
  2. "Nieszablonowe są nie tylko zwroty akcji" - bardzo mnie interesują takie informacje (z racji zawodu). Możesz podać jakiś przykład?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi mi o bohaterów, ich przeszłość, rozwój wydarzeń (który nie można nazwać zwrotem akcji, bo jest płynną konsekwencją historii). Czytałam już sporo książek, które rozpoczynały się od schematu skrzywdzona ona i on, który chce jej pomóc. Tym razem jednak niewiele elementów prezentowało się w podobny sposób. Zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie określam moje odczucia mało poprawnie i dość oględnie, jednak nie chcę psuć zabawy czytelnikom. Jeśli chodzi o dokładne przykłady, proszę napisać do mnie maila, odpowiem konkretniej :)

      Usuń
  3. Na punkcie Dirty Dancing mam istnego fioła ;) i z tego co piszesz, wygląda na to, że książka zawiera to co lubię :D Sama nie wiem, dlaczego przez długi czas stroniłam od polskich autorów i staram się teraz sięgać po nich częściej, a twoja recenzja mega zachęciła mnie do przeczytania tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polscy autorzy mają zły piar :) Ale uważam, że warto po nich sięgnąć, bo oferują naprawdę ciekawą literaturę.

      Usuń
  4. Kupiłam ją w ciemno i czeka grzecznie w kolejce, ale coś czuje, że muszę ją przesunąć na początek stosiku 😊 Świetna recenzja i dzięki Tobie już nie mogę się doczekać tej lektury 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzmi ciekawie, ale historia zupełnie nie w moim guście. Może kiedyś przyjdzie czas na takie pozycje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio nie mogłam znaleźć żadnej ciekawej książki z wątkiem tanecznym, a Ty mnie zainteresowałaś. Muszę koniecznie dodać tą książkę do listy książek, które chcę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba najwyższa pora robić kolejną listę książek do przeczytania...

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates