poniedziałek, 20 maja 2013

Łódź na talerzu czyli niesamowity spacer kulinarny (cz.2)


Kolejnym punktem wycieczki był Klub 97. Sam budynek zaprojektowany został przez Pana Janowskiego. Restauracja jako jedna z niewielu ( a w Łodzi jedyna) popiera idee slow food- jednak ten temat zamierzam dokładniej omówić następnym wpisie. Teraz wspomnę tylko, ze sama restauracja mieści się w kamienicy z XIX wieku i posiada zrekonstruowane w tym klimacie wnętrze. Dzięki niezwykłemu ogródkowi jest często wykorzystywana w filmach.
Hortex był naszym kolejnym celem. Założony w 1976 roku mimo licznych remontów stanowi punkt
rozpoznawalny w Łodzi od ponad 30 lat. Wcześniej w tym miejscu mieściła się restauracja co do której nazwy nie ma jasności (Słoń czy Egzotyczna). Sama firma Hortex jest producentem mrożonek. Paradoksalnie restauracja słynęła z tego, że dania przygotowywano w całości na miejscu (to pomieszczenie obecnie zajmuje Alior Bank). Niestety jest to już przeszłość, tak samo jak nazwa, która ze względu na wygórowane żądania finansowe Hortexu zmieniona została na Hort Cafe. Aktualnie głównym miejscem produkcyjnym jest filia w Rzgowie. Charakterystyczne desery to rogaliki makowe na bazie alkoholu (którymi zostaliśmy poczęstowani), rozliczne desery lodowe takie jak Ambrozja) oraz torciki. Myślę, że to Horteksowi przypisać można udział w rozwijaniu tradycji pica kawy, która wcześniej spożywana była ze szklanek.
Następnie stanęliśmy przed progami nieczynnego już sklepu Morgalina. O przeznaczeniu kamienicy krąży wiele legend.. M.in. w weekendy stanowiła chłodnie dla mięsa zamówionego przez klientów, którzy nie mogli go natychmiast odebrać (co ciekawe, lód do tego celu zbierano z jezior w okresie zimowym). Przechowano tu tez koszerne mleko, które w mieście z ponad 200 tys. Żydów było poszukiwanym produktem. Na miejscu hodowano 6 krów, co nie dawało wiele tego napoju.  W związku z czym o przyjeździe mleczarza informował komunikat w megafonie. Koniec XIX wieku to wynalezienie pasteryzacji. Zaczęto oferować mleko przynoszone w szklanych butelkach zwrotnych o 6 nad ranem. Była to o tle nowość, że do tej pory mleko (tak samo jak herbata) dostępne były wcześniej jedynie w aptekach (m.in. u Pana Spokornego). Mąkę zaś sprzedawano w materiałowych woreczkach. W celu ich produkcji na ulicy Piotrkowskiej stały młyny.
Ostatnim miejscem była kawiarnia . W jej progach zostaliśmy poczęstowani ormiańskimi deserami, ponieważ właścicielka właśnie takie ma korzenie. Opowiedziano nam też odrobinę o tym kręgu kurialnym m.in. że desery należą do bardzo słodkich (ale również bardzo dobrych!). Większa część wypowiedzi dotyczyła historii rodzinnej. Arlem Kwianjan przyjechał do Polski i w 1892 założył w Łodzi sklep. Działalność dobrze się rozwijała o czym świadczy otwarcie filii na Piotrowskiej (aktualny budynek kina Polonia). Renomę firmy podkreślała wyjątkowa dbałość o ułożenie produktów. W 1913 roku właściciel zmienia nazwisko na Kwinjanc. Firmę dobada kryzys, jest u krawędzi bankructwa. Sytuacje jednak ratuje duża wygrana (aż 1000 dolarów), którą inwestują w remont sklepów. Przetrwali wojnę, jednak czekało ich coś gorszego- PRL. Pod wypływem tępienia inicjatywy własnej firma upada.
Na sam koniec kilka słów o Ormianach. Zarówno przed jak i po wojnie ich liczba w Łodzi nie przekraczała 100. Większy napływ tej ludności odnotowuje się na lata 80 do roku 2000. Więcej o kuchni ormiańskiej oraz przepisy na pyszne deserki w kolejnym wpisie.
Tu zakończyliśmy tą pełną smaków i zapachów wycieczkę po miejscach kulinarnych Łodzi. Oczarowana jedzeniem i historią wróciłam do domu z 3 talerzami :)

1 komentarz:

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates